Matka i córka.

Gdy zaszłam w drugą ciążę, po cichu liczyłam na drugiego syna. Wychodziłam z założenia, że tak będzie łatwiej, ale przeczucie, że w brzuchu nie siedzi chłopiec, było ze mną od początku ciąży.

Również od początku mała istotka dawała mi w kość. Mdłości, wymioty, utrata wagi, anemia, przedwczesne skurcze, rozwarcie, hipotrofia a na końcu przedwczesny poród. Gdy Noemi przyszła na świat wcale łatwiej nie było, tym bardziej że jest wcześniakiem, późnym i ze stosunkowo niewielkimi problemami, ale jednak.

Moja dziewczynka rosła i było coraz trudniej, mniej spała, więcej płakała, często chorowała, koszmarnie znosiła szczepienia, ciągle chciała być na rękach, nie lubiła jeździć w wózku.

Niedawno skończyła rok, teoretycznie powinno być łatwiej, a ona na zabranie z ręki przedmiotu nie do zabawy reaguje histerią, której może pozazdrościć jej niejeden dwulatek w buncie. Nadal budzi się w nocy co 4 godziny na mleko, wstaje wcześnie i dużo krzyczy. Nie dalej jak wczoraj przeklinałam jej „cudny” charakter, jednocześnie wiedząc, że jest najukochańszym bobasem, jakiego znam (nie zaprzeczam, że piszę to jako jej mama) Ona może godzinami leżeć do mnie przytulona, a zasypiając, trzyma mnie za rękę, tym najsilniejszym uściskiem świata, przerywa zabawę tylko po to, by przyjść po czworakach i położyć głowę na moich kolanach. Karmi mnie obślinionymi chrupkami i potrafi głośno domagać się mojej porcji obiadu, krzycząc "Daj".

Ta mała księżniczka jest zupełnym przeciwieństwem swojego brata, co pozwoliło mi nauczyć się wielu nowych rzeczy i inaczej spojrzeć na macierzyństwo. To ona nauczyła mnie cierpliwości i pokazała, że zachowanie dziecka to nie tylko wynik wychowania, a i charakteru dziecka. Zakochałam się po uszy, już trzeci raz w życiu. Kocham ją z dnia na dzień coraz bardziej, tak samo silnie, jak syna, a jednak zupełnie inaczej.

I choć Dennis to moje oczko w głowie, to z przykrością muszę przyznać, że niewiele mamy wspólnych zainteresowań, dla niego wzorem jest tata, to jak prowadzi auto, kosi trawę czy majsterkuje. Mały od początku lepiej bawił się z tatą, kocha mnie i wiele rzeczy robimy wspólnie, ale to tata jest dla niego NUMBER ONE.

Ja i Noemi jesteśmy nierozłączne, choć czasem doprowadza mnie to do szału.

To taka córeczka mamusi, co wciąż siedzi na maminym kolanie. Chwyciła mnie za serce i nie chce puścić.








Komentarze

  1. dzieci są różne, czasem potrafia doprowadzić do szlu, czasem wrecz przeciwnie :)A twoja córeczka jest przesłodka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, kochane i trudne dziecko z tej mojej małej bestii

      Usuń
  2. Matko boska, nie wiem, czy mam tyle pokładów cierpliwości i zdrowia psychicznego ;) Ale mam wrażenie, że będę dobrą mamą. Mam nadzieję trzymać nerwy na wodzy i być stanowcza.
    Zakładam, że momenty, kiedy tak przyjdzie i się przytuli sprawiają, że cała złość znika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj jest tak, cierpliwości czasem braknie, psychika matki wytrzyma wiele, a miłości jest codziennie więcej. Na pewno będziesz świetną mamą

      Usuń
  3. Fajnie, że masz też córkę. Kiedy trudne czasy przeminą (zaczną się kolejne trudne, ale one też przeminą), będzie fajnie. Inna więź i relacja jest z synem, tak jak piszesz, dryfuje od początku w stronę męskiego świata, by zostać tam na zawsze. A dla mamy tam miejsca nie ma...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, jeszcze będziemy razem lalki stroić.

      Usuń
  4. Ja za trzecim razem liczyłam na synka, ale jednak będzie kolejna córeczka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super że radzisz sobie tak dobrze z maluchami, chociaż dają Tobie popalić. Dasz rade, miałaś świetną "szkołę przetrwania" z chłopcami:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ŚLICZNIE razme wygladacie. ŻYCZĘ powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazwyczaj tak jest, że chłopców ciągnie do taty, a dziewczynki do mamy. Z czasem może się to zmienić, tak jak było to w moim przypadku. Zaczęłam się bardzo interesować tym co samochody mają pod maskami, tata wykazując się dużą dawką cierpliwości, skrupulatnie mi wszystko tłumaczył ;-) Niemniej w równym stopniu pielęgnowałam relacje z rodzicami, nigdy nie było "faworyta".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syn wybiera tatę, prawie zawsze ale myślę, że to dlatego, że tata na codzień pracuje a ja jestem zawsze "pod ręką"

      Usuń

Prześlij komentarz

A co Ty o tym myślisz?