Mogłabym...

          Mogłabym jęczeć, że żyje z dala od ojczyzny, przyjaciół, rodziców, babci. Marudzić, że w Anglii lato kiepskie, a i zimą śniegu nie ma. Psioczyć na lekarzy, którzy zbyt często zalecają paracetamol. Na Anglików, deszcz i niedobry chleb.

Mogłabym narzekać, że córkę urodziłam przedwcześnie, że płaczliwa jest, nie śpi po nocach. Na jej alergie i to, że nie rozwija się tak szybko, jak inne dzieci. Mogłabym biadolić, że syn astmę ma, i mówi niewyraźnie, polski kaleczy, pyskuje czasem, dokazuje często, buntuje się i pokazuje język.

Mogłabym płakać na forach, że facet nową konsolę kupił, gadać, że to dzieciak jest. Żalić się, że mało czyta, w domu chodzi w dresach i nie goli się co drugi dzień. Zazdrościć dziewczyną co kwiaty co tydzień dostają tak bez okazji.

Mogłabym skarżyć się, że jestem kurą domową (bo jestem), że bałagan w domu wiecznie, i prania na miesiąc w przód. Zrzędzić, że blog nie jest popularny, weny mało, a szycie nie jest tak proste, jakby się wydawało.

MOGŁABYM... i czasem to robię, bo jestem człowiekiem, takim jak każdy, ale każdego dnia jestem szczęśliwa.

Szczęśliwa, bo mam dobre życie, mam gdzie mieszkać, co zjeść, za co kupić ubrania. Mam telefon i komunikator dzięki, którym mogę zadzwonić do bliskich, pomachać im do głupawej mini kamerki.

I cieszę się każdego dnia, że moja mała córeczka, przyszła na świat pełna siły, że nie musiała leżeć z dala ode mnie ogrzewana w inkubatorze zamiast moim ciepłem. Radość mnie przepełnia, że ataku astmy młody nie miał od 2 lat, że gada jak katarynka, mieszając polski z angielskim, choć czasem z uśmiechem na ustach mam tego serdecznie dość. A no pyskuje mi czasem syn i próbuje go jak najlepiej wychować jednocześnie wiedzą, że on sobie poradzi, że nie da sobie w kaszę dmuchać.

A facet jak to facet, nieidealny jest, ale nie pije, nie włóczy się z kumplami, pijąc piwo za piwem. I może gra w te swoje gry, ale przytula, kocha, rozmawia, JEST! I ojciec z niego całkiem fajny, syn świata poza tatą nie widzi, mała na jego widok, aż kwiczy z radości. A no kwiatów nie dostaje, ale maszynę kupił „mikołaj”.

Wraca ze sklepu z chipsami, żelkami czy ulubionym sokiem, choć słowem nie powiedziałam, że chce. I ma te swoje dresy niech sobie w nich siedzi przy konsoli. I łapie mnie w talii mówiąc, że jestem piękną, w legginsach, kucyku i cieniach pod oczami. Cieszę się, że jest, Mam partnera, przyjaciela, mam z kim dzielić życie radości i smutki.

I wcale nie jest mi przykro, że „siedzę” w domu z dziećmi.
Choć nie raz słuchałam jak to źle nie pracować, bo jak to tak można być na utrzymaniu faceta, ale nic mi nie ucieka. Łapie w serce te szkolne piosenki, głośne śmiechy dzieci.

przytulasy syna, a i niemowlęce wymiociny się zdarzają. A blog niepopularny jest i taki pewnie zostanie. Nie ma siły przebicia, trudno. Ktoś zagląda, ktoś czyta, lajkuje. A i nowy uszytek ktoś pochwali, o wiersz poprosi wzruszający, opowie swoją historię. I chęć wraca, serce rośnie...

TAKA ZE MNIE OPTYMISTKA :)






Komentarze

  1. Bardzo madre podejscie. Fajnie ze dostrzegasz pozytywne strony swojego zycia.

    Ja ucieklam z angli po 3 miesiacach. To nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli nie jest z Ciebie polska Kwękaczka?i baaaardzo dobrze;-) super wpis

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa forma wpisu. Fajnie sie czytało;) kurde tez chce konsole.. Nie piję, to przynajmniej jakies oderwanie by bylo;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

A co Ty o tym myślisz?