Rodzic (nie)przyjaciel.

                      Dawno temu, gdy jeszcze nie byłam mamą, ufałam, że nigdy nie podniosę głosu na moje dziecko, nie postawie go do kąta czy nie schowam opakowania z ciastkami tak wysoko, by małe rączki nie mogły dosięgnąć. Chciałam być dla mojego dziecka nie tylko matką, ale też przyjaciółką.

Dziś wiem, że jedno wyklucza drugie. Nie można być przyjacielem i jednocześnie wyznaczać drugiej osobie reguł, karać, nagradzać i wymagać, bo nie na tym przyjaźń polega. Nie można też być rodzicem i opierać wychowania na zasadach przyjaźni, ponieważ matka czy ojciec musi wymagać, ustalać zasady panujące w domu a czasem i karać swoje pociechy. Myślę, że po części to jasne zasady sprawiają, iż dziecko czuje się bezpieczne i chronione, nawet jeśli często buntuje się przeciw tym regułą. Można być dla dziecka wsparciem, opoką, ale nie przyjacielem, bo czy przyjacielowi można wyznaczać godziny snu, czy posiłków?

Wiele ostatni czytam i słucham o tym, że dziecko trzeba traktować na równi z sobą, bo to mały człowiek. Zgadzam się z tym, ale nie do końca. Jasne, dziecko to mały człowiek, mały dorosły ma takie same prawa jak my, ale z racji wieku i lichego doświadczenia nie zawsze wie co, jest dla niego dobre. Dla przykładu, gdyby dzieci były traktowane jak dorośli i mogłyby podejmować samodzielne decyzje, choćby te odnośnie do swojej osoby pewnie zdecydowana większość jadłaby tylko słodycze i niezdrowe przekąski, nie chodziła do szkoły, a do późnej nocy grała w gry na konsolach. Tak więc dziecku trzeba ustalać zasady lub w przypadku dzieci starszych ustalać zasady z nimi, ale to wyklucza przyjaźń między rodzicem a dzieckiem. Teraz myślę to nic złego, bo mimo wszystko bycie rodzice-nieprzyjacielem nie oznacza, że dziecko nie będzie nam ufać i przychodzić do nas z problemami. Można dać dziecku miłość, wsparcie, zaufanie i bezpieczeństwo bez przyjaźni.

No i kolejny dowód na to, że przyjaźń z dzieckiem to nie najlepszy pomysł. Przyjaźń opiera się na bezwzględnej szczerości, zaufaniu oraz uczuciu, że można porozmawiać z bratnią duszą o wszystkim bez zahamowań tak? No to teraz wyobraźcie sobie sytuacje, w której wasz nastoletni syn/córka ze szczegółami opowiada wam o swoim pierwszym razie...niezbyt komfortowe prawda? Albo w drugą stronę, bylibyście w stanie opowiedzieć dzieciom o waszych problemach w małżeństwie? Pewnie większość powie, że nie...

Podsumowując: Dziecko to zawsze jest dziecko, można je kochać i wspierać na milion sposobów, ale chcąc się z nim przyjaźnić, musicie być świadomi, że tracicie status rodzica i odwrotnie...będąc rodzicem, nawet najwspanialszym, nie możecie być przyjacielem.

Komentarze

  1. Wiesz, z tą przyjaźnią pomiędzy rodzicem a dzieckiem jest tak, że jeśli dziecku pokażemy iż zawsze może do nas przyjść ze swoimi problemami, to ono przyjdzie i będzie nas traktowało jak swojego przyjaciela, spowiednika, pocieszyciela. I żadne zakazy, nakazy, kary czy upominanie tego nie zmienią. Dziecko musi wiedzieć, że rodzic poza tym, że jest rodzicem i wychowuje, jest też człowiekiem mu najbliższym, do którego zawsze może się zwrócić o pomoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz ja uważam żę gdy w gre w chodzą zakazy i nakazy to nie można mówić o przyjaźni ale oczywiście nie wyklucza to bycia dobrym rodzicem i najnbliższą osobą dla dziecka,do której bedzie miec pełne zaufanie i do której bedzie przychodzić z problemami

      Usuń

Prześlij komentarz

A co Ty o tym myślisz?